czwartek, 17 kwietnia 2014

Kilka uwag na początek

Długo się zabieram, by zacząć pisać ten blog. Wymyśliłem sobie, że zacznę od początku - czyli od pierwszego szczupaka złowionego nie na muchę, ale na zwykłego robaka w okresie wczesnego pacholęctwa, co było na tyle wstrząsającym przeżyciem, że pamiętam to dokładnie dzisiaj - prawie pięćdziesiąt lat później.

Chciałem opisać progresję mojej późniejszej szczupaczej obsesji: pierwsze doświadczenia (katastrofalne) z 'pożyczonym' spinningiem ojca, późniejszą fascynację żywcówką, powrót do spinningu i moją ewolucje jako spinningisty, by dojść ewolucyjnie do obecnego etapu - czyli kompletnej, ślepej miłości do technik muchowych. Po kilku przymiarkach stwierdziłem, że do muchy dojdę najwcześniej za rok, a przedtem muszę napisać coś w rodzaju wspomnieniowej książki o spinningu, który mnie obecnie aż tak nie interesuje, by tyle o nim pisać.

Dlatego też zmieniłem koncepcję i zaczynam najprościej jak można, czyli publikacją moich dzienników ze szwedzkiego łowienia w 2013 roku. One będą stanowić kanwę mojego blogu i jednocześnie pozwolą dywagować na tematy wymagające rozszerzenia, gdyż dziennik z natury rzeczy jest dosyć osobisty i skrótowy.

W 2013 roku spędziłem w szwedzkich szkierach łącznie 4 tygodnie: dwa w maju, dwa w październiku. Podczas obu pobytów łódkę cumowałem przy tym samym pomoście, nie podam jednak jego dokładnej lokalizacji ze względów dla każdego wędkarza zrozumiałych. Ogólnie rzecz biorąc rzecz dzieje się we wschodniej Szwecji.

W czasie narracji posługuję się i nazwami, które sam nadałem odwiedzanym przeze mnie miejscówkom, więc nie znajdziecie ich nawet na najdokładniejszych mapach. Jednak, że są to rzeczywiste miejsca, które maja swoje koordynaty zapisane w moim plotterze. Zapiski są autentyczne, pisane zwykle na gorąco wieczorem po powrocie z ryb, odrobinę jedynie wygładzone przed opublikowaniem tutaj. Dane dotyczące temperatury powietrza i ciśnienia atmosferycznego zapisywałem rano, przed wypłynięciem na ryby. Ilości i rozmiary ryb są rzeczywiste. Kiedy ryby nie mierzyłem lub/i nie ważyłem, podaję wielkości realistycznie (?) przybliżone, co jest oparte na wieloletnim doświadczeniu i tysiącach złowionych i zmierzonych szczupaków.

Narrację będę prowadził mieszając naprzemiennie kolejne dni z maja i października. Wpisy z dziennika będę uzupełniał wpisami technicznymi i dywagacjami odnoszącymi się do sprzętu, techniki łowienia, elementów wyposażenia, czy zwyczajów szczupaków.

Uwagi i komentarze mile widziane.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz