niedziela, 27 kwietnia 2014

Dzień dwunasty

Wiosna

Środa, 15 maja

Ostatnie trzy dni. Rano chłodno - 13 stopni, lekkie zachmurzenie, ciśnienie 1016 hP, wiatr na oko nie taki słaby, ze wschodu?

Wiatr rzeczywiście był dosyć silny i z upierdliwej strony. Prawie nigdzie nie można było wygodnie łowić. Było całkiem chłodno. Temperatura wody spadła do 11 stopni. Dzień kończyłem mając na sobie wszystkie ciuchy. Łącznie z kominiarką...


(...) mając na sobie wszystkie ciuchy. Łącznie z kominiarką...

Pierwszego złowiłem w trzcinach naprzeciw kamienia.


Pierwszy szczupak tego dnia
Drugiego za łabędziem. Resztę: cztery w Zacisznej Zatoczce, która nie była taka dziś taka zaciszna. Dużo filmowałem.


Ujęcie z kamery: hol szczupaka w Zacisznej
Wyholowany. Ładny szczupak.
 Dzienny wynik: 6 sztuk. Jak widać szczupaki zaczynają żerować, ale ochłodzenie ten proces opóźnia i nie jest to jeszcze owo wspaniałe potarłowe żerowanie. Szczupaki nie są jeszcze aktywne ale widać, że niektóre ze stanu negatywnego zaczynają przechodzić w neutralny, a to już wystarczy, by je można było złowić. Teraz z każdym dniem powinno być lepiej. Szczególnie, jeżeli temperatura wody będzie szybciej rosła. Oby...

Jesień

Niedziela, 20

Pogoda się kompletnie zepsuła. Pada, 4 stopnie Celsjusza. Ciśnienie 1016 hP. Ze względu na deszcz ranek spędzam w domu. Na ryby wybieram się około 14, kiedy opady się zmniejszyły. Tylko jedna wędka - ósemka Winston, pudełko z muchami, portfel z przyponami do kieszeni. Na wierzch założyłem tylko w lekką kurtkę Vision, ale kominiarka na głowę… Na dworze nie było tak źle. Pół łódki wody - wypuściłem w trakcie jazdy - trochę to trwało.

Ruszyłem za Byczą Wyspę - pusto. Pod wrak - także pusto. Pognałem w kierunku wczorajszych miejscówek. Po drodze zatrzymałem się w obiecującym miejscu, ale ditto - czyli jak wyżej. Pierwszego szczupaka złowiłem w dryfie, przy głębokich trzcinach, gdzie wczoraj też miałem jednego. Zaraz potem dołowiłem dużego (33 cm) okonia. Pod koniec trzcin miałem jeszcze jednego szczupaka - ponad 80 cm i natrafiłem na stado chętnych okoni, uczciwych 25-ciocentymetrowców, których złowiłem w sumie 10 - już z zakotwiczonej łódki.

Kiedy okonie przestały brać, pognałem na drugą stronę cieśniny, pod ładne, głębokie  trzciny przy Kablu. Tam, po lewej stronie, przy pomoście złowiłem kolejnego osiemdziesiątaka, który pięknie chodził w spokojnej, przejrzystej wodzie.

Typowe miejsce: szkiery, wyspa, trzciny. Stanąłem na 4 metrach, 25 metrów od trzcin. Po lewej stronie miałem niewielki pomost. Rzuciłem biało-seledynowego Clousera w prawo-skos, pod trzciny. Pusto. Rzuciłem w lewo-skos, pod ów pomościk i zobaczyłem wir pod powierzchnią, metr na prawo od miejsca, gdzie właśnie spadła mucha. Jednocześnie poczułem owo charakterystyczne, miękkie przytrzymanie.

Zaciąłem linką i podniosłem wędkę, bo do szczupaka było daleko. Na szczęście ta linka (Big Mama) jest cienka i niemal nierozciągliwa, co ułatwia dalekie zacięcia. Szczupak (zbyt) mocno przytrzymany wyskoczył nad wodę prezentując wygiętą w łuk sylwetkę, czarną na tle trzcin. Jak zwykle, w wyskoku wydawał się być mniejszy niż w rzeczywistości. Niespiesznie przyciągnąłem go do łódki obserwując jego nury i odejścia w chłodnej, przejrzystej wodzie. 84 cm pięknego złoto-zielonego szczupaka…

Opisuję ten moment szczegółowo, bo w sieczce rutyny wielu ryb i ulotnych chwil, ta utkwiła mi mocno w pamięci, gdyż miałem jeden z owych rzadkich, krótkich momentów wędkarskiej Nirwany. Jest to trudne do opisania uczucie spokoju, estetycznego zachwytu, niewyrozumowanego i zupełnie naturalnego. Takie przeszywające uczucie niczym nie zasłużonego szczęścia, którego przecież nie można świadomie przywołać - musi przyjść samo… 

Kontemplując ową chwilę wieczorem, uświadomiłem sobie, że chwilę przedtem, zachodzące słońce wynurzyło się nisko nad horyzontem spoza ciężkich chmur, po raz pierwszy dzisiejszego dnia i oświetliło szkiery ciepłym, pomarańczowym światłem… I pewnie owo rozjaśnienie pochmurnej ponurości dzisiejszego dnia, było tym ostatnim bodźcem, który uwolnił endorfiny w moim mózgu.
Nie mam oryginalnego zdjęcia (ciągle nie mogę ich znaleźć), ale znalazłem inne, podobne nastrojem...
No, ale dosyć westchnień… Wracamy do ryb. Stamtąd był rzut beretem do miejscówki, którą nazwałem 2 Stones, ze względu na dwa okazałe kamienie, gdzie wczoraj połowiłem okonki. Dzisiaj okonek był tylko jeden i to mały, ale za to objawiły się szczupaki (pewnie dlatego nie było okoni).

Zmieniłem muchę na biało-niebieskiego flatwinga i w pierwszym rzucie miałem branie, ale szczupak zszedł po może dwóch metrach holu. Rzuciłem drugi raz w to samo miejsce, ale nie poprawił. Następny rzut pod bliskie trzciny przed dziobem łódki. Wolno prowadzę płaskoskrzydłego śledzia, dwa metry od łódki przyspieszam wyciąganie muchy i wtedy gwałtownie spod spodu wychodzi szczupak, chwyta muchę i nurkuje z nią w głąb. Pewnie odprowadzał ją, idąc niżej i nie wytrzymał, kiedy przyspieszyłem. Daję mu dwie sekundy linki i zacinam. Był bardzo energiczny i w dobrej kondycji. Holowałem go jakieś pięć minut przemieszczając się za nim z jednej strony łódki na drugą i dwukrotnie ostro manewrując wędką, by nie zaczepił linki o silnik. Od parowania jego gwałtownych odejść i nurów pod łódkę zaczynało mnie boleć przedramię,  toteż w pierwszym dogodnym momencie podebrałem go szybko i szczęśliwie, bo wcale nie był za bardzo wymęczony. Miał nieco ponad 90 cm. Za trofeum uchodzi szczupak  metrowy lub dłuższy, ale jeśli chodzi o walory sportowe, to wielokrotnie przekonałem się  że szczupaki 90-95 cm walczą najlepiej. 

Ostatniego dzisiaj - piątego - niewielkiego szczupaka złowiłem pod trzcinami, pośrodku między górą a kamieniem. Obłowiłem jeszcze kamień i popłynąłem pod okoniową wyspę. Okoni nie było tyle co wczoraj, ale pierwszy złowiony miał ponad 40 cm. Złowiłem jeszcze dwa: 33 i 25 cm i zakończyłem łowienie na dzisiaj. 

Mimo, że łowiłem w trudnych warunkach i tylko 4 godziny, to jednak złowiłem pięć pięknych szczupaków i 15 okoni. Nieźle. Jutro pogoda ma być trochę lepsza. Ale tylko trochę. Zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz