wtorek, 22 kwietnia 2014

Dzień ósmy

Wiosna

Sobota, 11 maja

Słonecznie i ciepło. Wiatr umiarkowany, południowy wschód.

Zaczynam (tradycyjnie) od kamienia. Mam go po drodze i złowiłem w tym miejscu sporo szczupaków, więc zawsze się tu zatrzymuję. Choćby na półtuzina rzutów. Jest to taka oczywista miejscówka szczupakowa: goły brzeg, dwadzieścia metrów czystej wody, niezbyt głębokiej. Potem niewielkie wypłycenie - taki garb biegnący równolegle do brzegu, długi na jakieś 60 - 70 metrów, na którym rosną trzciny. Za trzcinami stok schodzący dosyć szybko na 3 metry. Później półka, a właściwie szeroki na jakieś 40 metrów łagodny stok dochodzący do sztucznie pogłębionego toru wodnego. Na krawędzi toru wodnego jest 5 metrów. Na torze wodnym osiem.

Miejscówka ta znana jest oczywiście miejscowym. Często widuję tu Szwedów. No i na torze wodnym w tym okresie  ogromne stada śledzi, które wyglądają malowniczo na ekranie mojej echosondy. Myślę, że bytuje tu kilka ponad metrowych szczupaków, bo mają co jeść i mają się gdzie schować (tor). Ale żadnego dużego tu jeszcze nie złowiłem. Jest też  sporo mniejszych: bo mają co jeść i mają gdzie się schować przed dużymi (trzciny).  Szczupaków w różnym stopniu mniejszych niż metr, złowiłem tu kilkadziesiąt - w końcu przyjeżdżam tu od 3 lat. Ale dzisiaj nic. 

Płynę do Zatoki Śledziowej. Tam też bryndza. Starszy Szwed przygotowuje małą żaglówkę do sezonu. Machamy sobie przyjaźnie. W  końcu zatoki, na płytkim, w trzcinach trą się jakieś małe ryby. Płocie? Okonie? Rzucam przez pół godziny, gdyż tarło zawsze przyciąga szczupaki. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj tu szczupaków brak. 

Brakuje mi konceptu, gdzie mam teraz łowić. Robię sobie  przerwę w łowieniu, piję kawę i zjadam Grzesia (XL). Posilony, z mózgiem lepiej pracującym, bo nakarmionym kofeiną i glukozą, przypominam sobie dosyć daleką zatoczkę przy wyspie, gdzie pięknie połowiłem jesienią. Oznakowana jest jako '3' na echosondzie.  No to płynę.

Po kwadransie jestem na miejscu. A właściwie to pod wpływem impulsu, zatrzymuję się trochę przed docelową miejscówką, w interesującej zatoczce z trzcinami i głęboką, przezroczystą wodą.  Tam łowię ładnego szczupaka w pierwszym rzucie pod brzeg, w taki kącik, który tworzą trzciny i pomost. 


Opisywana zatoczka. Po prawo miejsce, gdzie brały ryby.
Szczupak brał na dwa razy. Wziął z chlupotem muchę, gdy wpadła do wody. Byłem tak zaskoczony, że odruchowo zacinam zbyt szybko i szczupak spada, robiąc kocioł na powierzchni. Na szczęście dla mnie, ten po tarle odpoczął i po sekundzie wali drugi raz. Widzę złoty błysk pod powierzchnią, czuję przytrzymanie. Tym razem pozwalam mu obrócić się z muchą i zanurkować. Dopiero wtedy go zacinam. Tym razem oczywiście nie spada. Walczy energicznie, bo jest spory i w dobrej kondycji. Ale po dwóch minutach mam go w łódce. Mucha - śledź z wielkimi, 12 milimetrowymi oczami tkwi w nożyczkach jak należy. Wydłubuje muchę i uwalniam szczupaka. 


Opisywany szczupak

Rzucam jeszcze raz w to samo miejsce i zaraz mam następne branie. Takie miękkie, typowe dla ataku szczupaka na muchę z tyłu. Tym razem szczupak nie spada. Daje się też wyholować znacznie szybciej niż poprzednik. Pewnie dlatego, że muchę miał w okolicach dwunastnicy. Niewielka, lekka mucha zassana na szybkości od tyłu, utkwiła bardzo głęboko. Szczupak krwawi. Musiałem wysunąć muchę pod pokrywą skrzelową i ją obciąć (oczywiście muchę - nie pokrywę), by go bardziej nie poharatać. Wygląda to mało sympatycznie, ale kiedy go wypuszczam, odpływa żwawo.

Robię sobie chwilkę przerwy, by ochłonąć. Myję starannie ręce i wiążę agrafkę do przyponu. Zapinam ponownie oczastego śledzika, który okazał się tak skuteczny i łowię dalej. Ale nic już tam nie bierze. Tracę jedynie mojego śledzika na młodej trzcinie. Przeceniłem wytrzymałość przyponu. Zaczep nie wydawał się groźny, jednak trzymał. Nie chciało mi się podpływać, więc szarpię mocno (gdzieś wcześniej chyba pisałem, by nie szarpać) i pęka żyłka na perfection loop, czyli tam, gdzie Wireline łączy się z żyłką.

We właściwej zatoce, do której płynąłem nie łowię niczego. Tylko jakiś Szwed piłuje czymś przeraźliwie głośnym przy swoim domku, więc stamtąd uciekam. 

Płynę do zatoki z łabędziem, która jest stąd najbliżej. Łowię tam ze dwie godziny. Między trzcinami dziś nic nie bierze, ale łowię dwa nieduże szczupaki z dużej kępy rogatka, 15 metrów od trzcin. Łowię na zestaw z 4,5 m Sink Tip Wonderline Orvisa, plus żółto-zielony Clouser. Drugi szczupak łyka bardzo głęboko.


Szczupak z rogatka

Wracając zatrzymuję się na blacie przy śledziach i łowię przed trzcinami, ale bez efektu.


Jesień

Środa, 16

Godzina 10, temperatura 8 stopni Celsiusza. Ciśnienie 1014 i rośnie od rana. Naprawiłem echosondę - bezpiecznik nie kontaktował.

Bazując na teorii południowego stoku, popłynąłem za wyspę z kamieniem, by ją zbadać od południowej strony. Przedtem krótkie interludium przy pierwszych trzcinach - pusto. Rzucałem też trochę przy promie, zachęcony atakami drapieżników, które widziałem i wielkim stadem małych śledzików ciągnącym do brzegu. Bez powodzenia. 

Za wyspą był raj. Przy pierwszych trzcinach, znalazłem pas rdestu i rogatka na 3 m i w tych chaszczach siedziały szczupaki. Duże szczupaki - 75-85 cm. Przy początku trzcin złowiłem 4.


Jeden z tych czterech

Dalej nie było nic. Dopiero za zakrętem, przy niedługich trzcinach, przy lizawce dla bydła, złowiłem 3 w trzech rzutach - z metra cięte, około 80 cm każdy. 

Ostatni z nich, podczas odpinania szarpnął się tak gwałtownie, że wypadł mi z ręki i rozpaczliwa próba łapania za żyłkę skończyła się pęknięciem tejże na łączeniu z metalowym przyponem. Szczupak odpłynął z muchą na przyponie. Mam nadzieję, że go jeszcze złapię przed wyjazdem i wyjmę muchę, bo nie wiadomo jak sobie z nią sam poradzi… Po drugie: nigdy więcej cienkich żyłek w przyponie... Ta żyłka, to krótki, 30-to centymetrowy kawałek 0,30-stki, który ma pełnić funkcję bezpiecznika, gdyby się zdarzył twardy zaczep. W teorii ma chronić linkę przed zerwaniem, gdyż reszta przyponu jest mocniejsza niż linka. Ale przecież na końcu przyponu mam 20-funtowy Wireline Vision, który jest słabszy niż linka… Robótka na wieczór!

Dołowiłem jeszcze jednego mniejszego szczupaka kawałek dalej, co uczyniło 8. Piękne miejsce za tą wyspą. Ciekawe, że nie trafiłem tam nigdy wcześniej. 

Zza wyspy popłynąłem wzdłuż toru wodnego łowiąc przy głębokich trzcinach. Dołowiłem tam jeszcze 2. Kluczem okazało się zastosowanie tonącej (Guidline s3/s1) linki. Głębokość prowadzenia muchy ma jednak znaczenie, kiedy szczupaki nie są zbyt aktywne. Wcześniej, za wyspą, założyłem linkę pływającą, chcąc prowadzić muchę nad rdestem, który dochodził do powierzchni. Zaczepów rzeczywiście nie było, ale szczupaków nie było także. Kiedy zmieniłem linkę na pośrednią brania pojawiły się w miejscach, gdzie nic nie brało na pływającą. Podobnie z tonącą. Złowiłem szczupaka w miejscu, gdzie nie miałem brania na pośrednią.

Uwaga techniczna

Wbrew potocznemu poglądowi, szczupak nie jest zawsze agresywny i nie żeruje przez cały czas, bez żadnej przerwy. Barry Reynolds, pionier i popularyzator łowienia szczupaków muchówką, w swojej książce 'Mastering Pike on the Fly', rozróżnia trzy rodzaje nastawienia (moods) szczupaków: pozytywne, neutralne i negatywne. Ich zrozumienie jest niezbędne by właściwie dobierać przynętę i sposób jej prezentacji.

Szczupak pozytywny aktywnie szuka czegoś na ząb. Jest zwykle na płytkiej wodzie i chętnie zaatakuje praktycznie dowolną przynętę, którą zauważy i dogoni.

Szczupak negatywny nie jest w ogóle zainteresowany żerowaniem. Zwykle stoi przytulony do dna i żadna siła go nie zmusi do brania. Jest albo najedzony i trawi, albo chory lub wyczerpany.

Szczupak neutralny może być neutralny na dwa sposoby: albo był aktywny i powoli zmierza do stanu negatywnego; albo był negatywny i powoli się ożywia. O ile dwa pierwsze stany  krańcowe, to neutralny jest wszystkim co jest pomiędzy nimi. Takiego szczupaka można złapać, ale musi mieć przynętę podaną pod nos i (najlepiej) wolno się poruszającą.

Aktywnego szczupaka może złapać każdy, na cokolwiek. Negatywnego w ogóle nie można złapać, a do łowienia neutralnych nie ma nic lepszego od muchówki.


Popłynąłem do Lodowej - nic; do Zacisznej, to samo. Ostanie dwa szczupaki tego dnia złowiłem na lekką wędkę (ósemkę BIIX Winstona) pod głębokimi trzcinami w końcu zatoki naprzeciw Zacisznej. 

Wynik dzienny 12 sztuk, nie powala, ale jakość szczupaków wyśmienita. Brakuje jedynie jakiejś metrówki, ale nie tracę nadziei... Wieczorem dorobiłem kolejne dwa Deceivery. No i przerobiłem kilka przyponów, usuwając z nich żyłkę…

Kolejny Deceiver. Robię je tu dokładnie wedle recepty Lefty'ego Kreha - faceta, który wymyślił te muchę

Dzień był raczej pogodny, z przewagą słońca, chociaż z rana pokropiło. Było chłodno. Temperatura wody 11,4 C.

Kończy mi się paliwo, więc kupuję benzynę w nieodległym miasteczku. Tyle, by starczyło do końca. Taka wyprawa zabiera mi prawie dwie godziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz