wtorek, 22 kwietnia 2014

Dzień siódmy - tydzień

Wiosna

Piątek, 10 maja


Dzień wstał lekko pochmurny, ale koło 9:00 mgliste zachmurzenie poszło się gonić i nastała niesympatyczna żarówa, z niewielkim wiatrem od południowego wschodu. Pierwszy przystanek przy trzcinach i od razu szczupak z zanurzonych trzcin, na prawo od końca pasa wynurzonych, przy kamieniu. Dobre miejsce, jak się okazuje. Szczupak miał widocznego mięsaka. 
Szczupak z mięsakiem - jedyny tego dnia

I na tym szczupaki się w ten piękny piątek skończyły. Łowiłem po lewej stronie zatoki. Bez skutku. Po 16 zmieniła się pogoda. Zaczęło się chmurzyć z wszystkich stron i mocno wiać. W domu ok. 19. Kolejny kiepski dzień.

Minął pierwszy tydzień mojego pobytu. Bardzo trudny tydzień. Muszę mocno się wysilać i dużo pływać, by cokolwiek złowić. Patrzę w arkusz kalkulacyjny, w którym odnotowuję dzienne ilości ryb i jest to obraz żałosny. Najgorszy tydzień w całej historii moich szczupakowych wyjazdów do Szwecji, czy raczej do Skandynawii, bo również łowiłem w fińskich szkierach.


Ilość szczupaków w poszczególnych dniach w okresie 4-10 Maja 2013
W pierwszym tygodniu złowiłem jedynie 15 szczupaków, co daje średnią nieco ponad 2 dziennie.

Przeciętnie, do tej pory w Skandynawii, łowiłem w granicach setki tygodniowo. W latach 90-tych i na początku lat dwutysięcznych wyniki ponad 200 sztuk tygodniowo (na dwuosobową łódkę) nie były czymś nadzwyczajnym. Chociaż i wtedy też bywały lepsze i gorsze lata.

Nie tracę jednak ducha. Jestem już na tym etapie wędkarskiego życia, że niekoniecznie muszę ryby zawsze łowić. Sam pobyt na wodzie, samotność, całkowite oderwanie się od zwykłej codzienności, kontakt z cudowną naturą... To naprawdę daje satysfakcję. A ryby? Ryby uczą wędkarza pokory.

Kiedyś, kiedy wiedziałem o szczupakach nieporównanie mniej niż dzisiaj, nie byłbym taki spokojny. Szukałbym winy w sobie: w doborze miejscówek, przynęt, czy taktyki. Dzisiaj mam świadomość, że ze swojej strony robię wszystko, co trzeba i jak trzeba. Moja taktyka jest dobra. Łowię skuteczną techniką, na sprawdzone przynęty. Po prostu trafiłem pechowo w okres, kiedy tutejsze szczupaki nie żerują. A i tak coś łowię.

Jestem w kontakcie telefonicznym z sympatyczną ekipą z Włocławka, którą poznałem na promie. Oni łowią na jeziorze bardziej na południe i też mają kiepsko - wedle moich standardów.  Choć oni nie narzekają. Jeden z nich złowił metrówkę (z ikrą - spytałem) i to już czyni wyjazd udanym. Na tle polskich wód nawet kiepska Szwecja jest wspaniała.

W tym roku była długa zima i cały rytm natury jest przesunięty o dobre dwa tygodnie. Jeśli moje wyliczenia są poprawne, to w drugiej połowie nadchodzącego tygodnia powinienem połowić znacznie lepiej.

Zacząłem filmowanie. Nakręciłem ujęcia pędzącej łódki z przodu i tyłu. Oraz trochę łowienia. 

Temperatura wody: 11-13 stopni



Jesień

Wtorek, 15

Ciśnienie spadło w nocy. Teraz o 9:00 jest 1014 hP. Ciekawe, co na to szczupaki?
Pochmurno, bez wiatru. Temperatura 11,3 C, temperatura wody 11,6 C.

Dzień okazał się rekordowy jeśli chodzi o liczbę złowionych ryb: 19 szczupaków i dwa duże (32 cm) okonie. Co ważniejsze, znalazłem regułę typowania miejscówek ze szczupakami. Otóż, tym roku nietypowo, ryby nie wyszły jeszcze na płytkie blaty. Trzymają się ciągle głębszej wody. Typowa miejscówka to południowe trzciny, z głębokim stokiem. To południe, to nie musi być do końca południe, ale stok musi być głęboki i owszem.

Popłynąłem dzisiaj na południe, zachęcony dobrymi wynikami wczorajszych eksperymentów. Od rana testowałem teorię głębokich, południowych stoków. Potwierdziło się. Pierwszy taki południowy stok dał jednego małego szczupaczka. Ale następny już 9 i niekoniecznie małych. Znalazłem niewielką wyspę z głębokim południowym stokiem i złowiłem tam 9 sztuk. Następny taki stok przy małej wyspie dał kolejne 4. Tam szczupaki były po stronie południowo-zachodniej.


Ładny szczupak na flatwinga

Następnie, łowiłem tam gdzie wczoraj skończyłem i dołowiłem do 19. Złowiłem też dwa duże okonie. Nie tak duże jak ten wczorajszy, ale pięknie wybarwione, spasione trzydziestocentymentrowce. Dobre pół kilo wagi każdy. Brania nader energiczne. Chyba zmontuje jedną ósemkę z tonącą linką i zrobię kilka małych much, z myślą o okoniach. 

Pogoda dzisiaj była lepsza niż prognoza. Sporo słońca i lekki wiatr z zachodu, który przeszkadzał w obławianiu południowych trzcin. Dzień byłby piękny gdyby nie echosonda, która padła w czasie powrotu, przyprawiając mnie o panikę i zmuszając do powrotu pod Wyspę Ekumeniczną, by trafić do domu. Kiepsko będzie jeżeli nie uda mi się jej naprawić. Miejmy nadzieję, że to coś z zasilaniem. Np. bezpiecznik. Zobaczymy jutro rano.

Piszę echosonda, ale mam na łódce tak zwane kombo, czyli echosondę połączoną z plotterem nawigacyjnym. Do plotera mam mapę Navionics Gold 44XG na karcie SD. Mapa ta obejmuje cały Bałtyk i dodatkowo fińskie, szwedzkie i rosyjskie duże jeziora. Jest fantastycznie dokładna. Każdy kamień, precyzyjne głębokości, każda podwodna górka. Kosztuje co prawda blisko 200 GBP, ale to dobra inwestycja. Od czasu, kiedy ją kupiłem, nawigowanie w szkierach stało się banalnie proste. Do domu mogę wracać po ciemku, a dokładne mapy batymetryczne znakomicie pomagają w szukaniu ciekawych miejscówek. Napisze o później nawigowaniu więcej, bo to ważna sprawa, kiedy się łowi w szkierach.


Prawie cały dzień łowiłem na Deceivera w kolorze biało-seledynowym. Co za mucha! 


Co wieczór robiłem parę Deceiverów na następny dzień
Sprawdzają się również flatwingi w kolorach biało-żółto-czarnym i biało niebieskim. W zasadzie nie potrzeba innych much. No może jeszcze Clouser Minnow w miejscach, gdzie trzeba zejść nieco głębiej. Tej jesieni przyjemność sprawia mi łowienie na klasyczne wzory z naturalnych materiałów. Chociaż flatwingi to stosunkowo nowy wzór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz