wtorek, 29 kwietnia 2014

Dzień czternasty - Maj

Wiosna

Piątek, 17 maja

Dzień ciepły i pogodny. Temperatura 17,9 stopnia, ciśnienie 1013 - stabilne. Dane z godziny 9:12. Najlepszy dzień. Też 13 sztuk jak wczoraj, ale dwa ponadmetrowe, w tym jeden 107 cm. I mam to na filmie! Ale po kolei. 

Wiatr jednak okazał się być silny. Jeszcze silniejszy niż wczoraj. Wiał prawie dokładnie wzdłuż zatoki. Pominąłem więc kamień i popłynąłem do Zatoki Śledziowej, którą niniejszym przemianowuję na Bindugę. Miał swoją Bindugę Putrament, mogę mieć i ja. To takie piękne, stare słowo... A to na podstawie rozmowy ze Szwedem, którego widywałem od tygodnia pracującego przy małej żaglówce. Powiedział mi, że kiedyś był tam tartak i pozostało po nim mnóstwo śmiecia w wodzie. Między innymi pale, metr pod powierzchnią, które oznaczył plastikowymi bańkami. To tłumaczy również ciężkie zaczepy prowadzące do utraty much, których w tej zatoce doświadczałem. Ryb jednak dalej tam nie stwierdziłem. Być może dlatego, że woda była mętna. Tutaj szczupaki w mętnej wodzie nie żerują. Trzeba szukać miejsc z widocznością większą niż metr. 

Z Bindugi popłynąłem do Zatoczki Lodowej, gdzie wczoraj tak dobrze brały. Dzisiaj warunki były tam typu 'niedźwiedzie mięso' (to z Jacka Londona). Fala, rozpędzająca się przez kilka kilometrów znajdowała tam swój koniec. Kotwica nie trzymała. Dopiero wypuszczenie całej liny spowalniało dryf na tyle, że mogłem łowić. Dzisiaj nie było tak wspaniale jak wczoraj. Nic nie było z boku po prawej stronie, gdzie wczoraj złowiłem 5. Przy gałęziach jeden mi wziął, ale po dwu sekundach spadł. Lepiej było w końcu pod trzcinami. Trzy porządne szkierowce w czterech rzutach. Cała akcja sfilmowana Driftem. 



Wydostawszy się szczęśliwie z Zatoczki popłynąłem do Zacisznej, ale wiało tam też nieźle i woda była mętna, więc po kilku rzutach przeniosłem się w drugi koniec Zatoki i tam łowiąc bez przekonania 30 metrów od trzcin złowiłem swoje 107 cm wędkarskiego szczęścia.

Z punktu widzenia wędkarza, to jest ciekawe miejsce. Są tam trzciny ze stokiem łagodnie schodzącym na 3,5 metra. Jakieś 20 metrów od trzcin jest pas złożony z kęp rogatka, który ciągnie się od Zatoczki Zacisznej aż do końca zachodniego brzegu. Jesienią w owych kępach miałem dwa ładne (90+) szczupaki łowiąc tonącą linkę z lekką muchą między rogatkiem.

Ta ikrzyca wzięła jednak dalej. Prawie w końcu zatoki. Daleki rzut, prawie pod trzciny. Linka neutralna, na końcu niezawodny biało-żółty Deceiver. Wzięcie nastąpiło jakieś 10 metrów od trzcin. Było dosyć niepozorne - duże szczupaki rzadko atakują z wielkim impetem.  Natychmiast włączyłem kamerę i cały hol sfilmowałem. Trwał około 5 minut. Ryba delikatnie holowana, bez wielkiego oporu dała się podprowadzić w okolice łodzi i tam zaczęła walczyć. W zwykły szczupaczy sposób: nurkując i odchodząc od łódki. Jak na okres po tarle, to miała już całkiem dobrą kondycję, bo przedramię zaczęło mi drętwieć. Ale też holowałem ją stanowczo i energicznie wykorzystując giętkość muchówki (stara, dobra Vision GT SW #9) i nie oddając za wiele linki przy odejściach. Nie chciałem jej za mocno zmęczyć, by w dobrej kondycji wróciła do wody. Z drugiej strony, starałem się kontrować jej nurkowania i odejścia łagodnie, by nie wpadła w panikę.  Podjąłem ją pod skrzela za drugą próbą. Zmierzyłem miarką zaznaczoną na burcie łodzi między rufowym a środkowym schowkiem.  Jest tam równo 105 cm. Ryba zmieściła się cała, jedynie kawałek ogona zawijał się na tylną bakistę. To zawinięcie uczciwie oceniłem na dwa centymetry. Szczupak tej wielkości robi wrażenie. Sporo mu jednak brakuje do mojego rekordu: 122 cm z Gamleby. Ale to były inne czasy.


Po zmierzeniu i pamiątkowym zdjęciu (niestety brzydkim, bo na podłodze łodzi) ryba wróciła w dobrej kondycji do wody. Na szczęście woda miała jedynie nieco ponad 12 stopni, co sprzyja szczęśliwym powrotom ryb do wody. Chwilkę ją jedynie podtrzymałem za ogon i kiedy zaczęła się wyrywać, otworzyłem dłoń... Fantastyczne uczucie.

Usiadłem i napiłem się kawy starając się uszanować krótką chwilkę wędkarskiego nieba. 

Przez kilka minut walczyłem z pokusą, by przeczesać dokładnie całe 400 metrów brzegu koncentrując się na pasie między trzcinami a rogatkiem w nadziei na następne duże sztuki. Ale straciłbym na to resztę dnia, gdybym chciał to zrobić uczciwie. A szansa spotkania następnych żerujących metrówek była raczej nieduża. 

Przeniosłem się więc do następnego rogu zatoki, który wygląda przepięknie: rzadkie trzciny, rogatek, właściwa głębokość, ale łowiąc tam wielokrotnie zaliczyłem jedynie małego szczupaczka, jesienią ubiegłego roku. Tu było cicho, gdyż wysoka skała osłaniała nas od wiatru. Wykonałem kilka szybkich rzutów w kierunku typowych szczupaczych stanowisk w przerwach między trzcinami, ale bez efektu. Zmieniłem więc wędkę na G. Loomisa GLX z pływającą linką. Założyłem dłuższy (220 cm) przypon, na końcu którego zapiąłem 18 cm Half-and-Half, która jest obciążona, więc szybciej tonie i pięknie pracuje nurkując majestatycznie. Łowiłem tym zestawem zbierając linkę bardzo powoli. Myślałem, że skoro nie ma aktywnych szczupaków na krawędzi trzcin, to pewnie stoją na głębszej wodzie na stoku przy trzcinach. I rzeczywiście łowiąc w ten sposób w ciągu dwóch godzin złowiłem 5 ryb. Wszystkie, z wyjątkiem jednego małego wariata, stateczne sztuki między 65 a 75 cm, wzięły na stoku jakieś 10 metrów od trzcin. Wszystkie brania były pewne, co wynika z faktu, że wolniutko prowadzona mucha jest łatwa do zassania i trudno ją chybić.



Z tym małym wariatem to było tak. Rzuciłem daleko, na ukos pod trzciny. Mucha spadła za leżącą na wodzie, złamaną trzciną, której z daleka nie zauważyłem. Szczupaczek zaatakował muchę nader energicznie, gdy ją przeciągałem przez ową trzcinę. Zaatakował i chybił.  Chyba mu ta trzcina przeszkodziła, co mogłem dokładnie obserwować. Dałem mu odpocząć 10 minut i złowiłem go w pierwszym rzucie. Miał niecałe 40 cm. Najmniejszy szczupak spośród wszystkich złowionych do tej pory.

Korzystając z dobrych warunków obłowiłem przepiękne rzadkie trzciny u wejścia do przesmyku z łabędziami. Oraz głęboki kanał pod skałą wolną muchą. Nic. Nieco zdegustowany popłynąłem do Zatoki Łabędziej, gdzie obłowiłem wolno prowadzoną muchą prawą stronę. Tylko jedno branie. I to jeszcze szczupak spadł po dwóch sekundach. Na pocieszenie, sfilmowałem dużą kamerą kozła sarny w pociesznym okryciu, które było w połowie letnie, a połowie zimowe.

Jako, że zrobiła się już 20:00, postanowiłem wracać, łowiąc pod trzcinami w drodze powrotnej. Pierwszy przystanek przy Kablu. Przepiękne trzciny, ale puste. Następnie zatrzymałem się przy trzcinach z kamieniem po środku, gdzie jesienią miałem metrówkę. I tam na pożegnanie, ponowna chwilka wędkarskiego nieba. W przepięknej scenerii zapadającego zmroku, łowiąc w czystej, spokojnej wodzie, bez wiatru plączącego mi linkę, łowię 4 szczupaki w ciągu 3 kwadransów. Dwa, typowe szkierowce, z prawej strony, rzut po rzucie; dwa z lewej. Te ostatnie wymagały dłuższego łowienia. Najpierw jeden mniejszy spod trzcin.  I ostatni - centymetr ponad metr. No, może centymetr mniej niż metr. Było ciemno, nie widziałem kropek, a szczupak nie bardzo chciał leżeć spokojnie. Ale to był wielki bydlak, z łbem jak krokodyl. Sprawiedliwa rekompensata od Matki Natury za to, jak mnie przeczołgała w pierwszym tygodniu.

Nie jest to pierwszy duży szczupak złowiony wieczorem, kiedy jest już prawie ciemno. Nauczyłem się łowić szczupaki w ten sposób od mojego Ojca. Racjonalizacja jest prosta: duże ryby niechętnie przebywają na płytkiej wodzie, kiedy jest dobra widoczność. Jest to zapewne atawistyczny instynkt: obawa przed atakiem z powietrza. Natomiast nie boją się wychodzić na płytkie, pełne drobnicy miejsca 'na krawędziach dnia i nocy'. Aktywnie wtedy żerują, pływając po płyciźnie i nie  trudne do złowienia. Trzeba tylko być w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej porze...

Łowiłem neutralną linką, na białego, klasycznego Deceivera, bez oczu, z czerwonym podgardlem z Kristal Fashu. Miałem włączoną kamerę Go Pro, ale niestety baterii starczyło tylko na 2 i pół szczupaka.

https://www.youtube.com/watch?v=GzxVdeU5_JM

Trudno wymarzyć sobie lepsze zakończenie pobytu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz