Wiosna
Środa, 15 maja
Ostatnie trzy dni. Rano chłodno - 13 stopni, lekkie zachmurzenie, ciśnienie 1016 hP, wiatr na oko nie taki słaby, ze wschodu?
Wiatr rzeczywiście był dosyć silny i z upierdliwej strony. Prawie nigdzie nie można było wygodnie łowić. Było całkiem chłodno. Temperatura wody spadła do 11 stopni. Dzień kończyłem mając na sobie wszystkie ciuchy. Łącznie z kominiarką...
|
(...) mając na sobie wszystkie ciuchy. Łącznie z kominiarką... |
Pierwszego złowiłem w trzcinach naprzeciw kamienia.
|
Pierwszy szczupak tego dnia |
Drugiego za łabędziem. Resztę: cztery w Zacisznej Zatoczce, która nie była taka dziś taka zaciszna. Dużo filmowałem.
|
Ujęcie z kamery: hol szczupaka w Zacisznej |
|
Wyholowany. Ładny szczupak. |
Dzienny wynik: 6 sztuk. Jak widać szczupaki zaczynają żerować, ale ochłodzenie ten proces opóźnia i nie jest to jeszcze owo wspaniałe potarłowe żerowanie. Szczupaki nie są jeszcze aktywne ale widać, że niektóre ze stanu negatywnego zaczynają przechodzić w neutralny, a to już wystarczy, by je można było złowić. Teraz z każdym dniem powinno być lepiej. Szczególnie, jeżeli temperatura wody będzie szybciej rosła. Oby...
Jesień
Niedziela, 20
Pogoda się kompletnie zepsuła. Pada, 4 stopnie Celsjusza. Ciśnienie 1016 hP. Ze względu na deszcz ranek spędzam w domu. Na ryby wybieram się około 14, kiedy opady się zmniejszyły. Tylko jedna wędka - ósemka Winston, pudełko z muchami, portfel z przyponami do kieszeni. Na wierzch założyłem tylko w lekką kurtkę Vision, ale kominiarka na głowę… Na dworze nie było tak źle. Pół łódki wody - wypuściłem w trakcie jazdy - trochę to trwało.
Ruszyłem za Byczą Wyspę - pusto. Pod wrak - także pusto. Pognałem w kierunku wczorajszych miejscówek. Po drodze zatrzymałem się w obiecującym miejscu, ale ditto - czyli jak wyżej. Pierwszego szczupaka złowiłem w dryfie, przy głębokich trzcinach, gdzie wczoraj też miałem jednego. Zaraz potem dołowiłem dużego (33 cm) okonia. Pod koniec trzcin miałem jeszcze jednego szczupaka - ponad 80 cm i natrafiłem na stado chętnych okoni, uczciwych 25-ciocentymetrowców, których złowiłem w sumie 10 - już z zakotwiczonej łódki.
Kiedy okonie przestały brać, pognałem na drugą stronę cieśniny, pod ładne, głębokie trzciny przy Kablu. Tam, po lewej stronie, przy pomoście złowiłem kolejnego osiemdziesiątaka, który pięknie chodził w spokojnej, przejrzystej wodzie.
Typowe miejsce: szkiery, wyspa, trzciny. Stanąłem na 4 metrach, 25 metrów od trzcin. Po lewej stronie miałem niewielki pomost. Rzuciłem biało-seledynowego Clousera w prawo-skos, pod trzciny. Pusto. Rzuciłem w lewo-skos, pod ów pomościk i zobaczyłem wir pod powierzchnią, metr na prawo od miejsca, gdzie właśnie spadła mucha. Jednocześnie poczułem owo charakterystyczne, miękkie przytrzymanie.
Zaciąłem linką i podniosłem wędkę, bo do szczupaka było daleko. Na szczęście ta linka (Big Mama) jest cienka i niemal nierozciągliwa, co ułatwia dalekie zacięcia. Szczupak (zbyt) mocno przytrzymany wyskoczył nad wodę prezentując wygiętą w łuk sylwetkę, czarną na tle trzcin. Jak zwykle, w wyskoku wydawał się być mniejszy niż w rzeczywistości. Niespiesznie przyciągnąłem go do łódki obserwując jego nury i odejścia w chłodnej, przejrzystej wodzie. 84 cm pięknego złoto-zielonego szczupaka…
Opisuję ten moment szczegółowo, bo w sieczce rutyny wielu ryb i ulotnych chwil, ta utkwiła mi mocno w pamięci, gdyż miałem jeden z owych rzadkich, krótkich momentów wędkarskiej Nirwany. Jest to trudne do opisania uczucie spokoju, estetycznego zachwytu, niewyrozumowanego i zupełnie naturalnego. Takie przeszywające uczucie niczym nie zasłużonego szczęścia, którego przecież nie można świadomie przywołać - musi przyjść samo…
Kontemplując ową chwilę wieczorem, uświadomiłem sobie, że chwilę przedtem, zachodzące słońce wynurzyło się nisko nad horyzontem spoza ciężkich chmur, po raz pierwszy dzisiejszego dnia i oświetliło szkiery ciepłym, pomarańczowym światłem… I pewnie owo rozjaśnienie pochmurnej ponurości dzisiejszego dnia, było tym ostatnim bodźcem, który uwolnił endorfiny w moim mózgu.
|
Nie mam oryginalnego zdjęcia (ciągle nie mogę ich znaleźć), ale znalazłem inne, podobne nastrojem... |
No, ale dosyć westchnień… Wracamy do ryb. Stamtąd był rzut beretem do miejscówki, którą nazwałem 2 Stones, ze względu na dwa okazałe kamienie, gdzie wczoraj połowiłem okonki. Dzisiaj okonek był tylko jeden i to mały, ale za to objawiły się szczupaki (pewnie dlatego nie było okoni).
Zmieniłem muchę na biało-niebieskiego flatwinga i w pierwszym rzucie miałem branie, ale szczupak zszedł po może dwóch metrach holu. Rzuciłem drugi raz w to samo miejsce, ale nie poprawił. Następny rzut pod bliskie trzciny przed dziobem łódki. Wolno prowadzę płaskoskrzydłego śledzia, dwa metry od łódki przyspieszam wyciąganie muchy i wtedy gwałtownie spod spodu wychodzi szczupak, chwyta muchę i nurkuje z nią w głąb. Pewnie odprowadzał ją, idąc niżej i nie wytrzymał, kiedy przyspieszyłem. Daję mu dwie sekundy linki i zacinam. Był bardzo energiczny i w dobrej kondycji. Holowałem go jakieś pięć minut przemieszczając się za nim z jednej strony łódki na drugą i dwukrotnie ostro manewrując wędką, by nie zaczepił linki o silnik. Od parowania jego gwałtownych odejść i nurów pod łódkę zaczynało mnie boleć przedramię, toteż w pierwszym dogodnym momencie podebrałem go szybko i szczęśliwie, bo wcale nie był za bardzo wymęczony. Miał nieco ponad 90 cm. Za trofeum uchodzi szczupak metrowy lub dłuższy, ale jeśli chodzi o walory sportowe, to wielokrotnie przekonałem się że szczupaki 90-95 cm walczą najlepiej.
Ostatniego dzisiaj - piątego - niewielkiego szczupaka złowiłem pod trzcinami, pośrodku między górą a kamieniem. Obłowiłem jeszcze kamień i popłynąłem pod okoniową wyspę. Okoni nie było tyle co wczoraj, ale pierwszy złowiony miał ponad 40 cm. Złowiłem jeszcze dwa: 33 i 25 cm i zakończyłem łowienie na dzisiaj.
Mimo, że łowiłem w trudnych warunkach i tylko 4 godziny, to jednak złowiłem pięć pięknych szczupaków i 15 okoni. Nieźle. Jutro pogoda ma być trochę lepsza. Ale tylko trochę. Zobaczymy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz