Wiosna
Niedziela, 5 maja.Ciepło, ok. 18 stopni. Silny wiatr z zachodu. Wiał od lądu wzdłuż toru wodnego, zaganiając mętną wodę do zatoki. Przed przesmykiem, na wypłycającej się wodzie, powstawały naprawdę ogromne (jak na szkiery) fale. Brudnozielone z białymi grzywami, gdyż fale wypiętrzały się, kiedy woda gnana silnym wiatrem wzdłuż zatoki, uderzała w gwałtownie wypłycające się dno, jednocześnie zderzając się z dosyć silnym prądem wody wlewającej się wąskim przesmykiem z morza do zatoki. Zaiste, imponujący widok. Nie powiem, że nie miałem lekkiego pietra wpływając w ten kocioł, ale wszystko działo się bardzo szybko i nie bardzo miałem czas do namysłu. Łódka przeszła w ślizgu, ale łomot był okropny i te wstrząsy... Więcej byłem w powietrzu niż na ławce... Płynąłem z falą. Pewnie sporo za szybko. Za przesmykiem było już normalnie.
Z rybami całkowita nędza. Odwiedzałem wszystkie sprawdzone miejscówki, które dały mi wiele ryb w ubiegłym roku. Pustynia totalna. Żadnego kontaktu z rybą. Żadnego brania, nawet półgębkiem, czy chociażby - odprowadzenia. Wszystkie te piękne trzcinowiska, blaty i stoki wydawały się być rybią pustynią. Podtrzymywałem się na duchu chłonąc piękne szkierowe krajobrazy i wmawiając sobie, że rzucanie muchówką w szkierach jednak jest znacznie przyjemniejsze niż w domu, na trawniku. Chociaż wyniki były identyczne. Wiedziałem jednak, że ryby muszą tu być, tylko nie żerują, albo są w innych miejscach. W odróżnieniu od łowienia w Polsce, mogłem odrzucić przypuszczenia, że wczoraj odłowiono tu sieciami, albo prądem. To daje dodatkowa motywację. Sprawia, że zastanawiam się dlaczego ryby nie biorą i co zrobić, by jednak coś złapać.
Łowię więc wytrwale testując różne hipotezy, co do miejsc przebywania ryb i zmieniając muchy. Bezskutecznie. Wreszcie, około 18, w tym samym miejscu, co wczoraj, mam kontakt z rybą. Jedno, jedyne branie przez cały uczciwie przepracowany dzień. Na imitację śledzia, biało-niebieską, typu flatwing. Ikrzyca. Numer większa od wczorajszej: 103 cm.
Rzeczona wieloródka. Można zobaczyć ikrę, o której piszę. Trzecia kropka (przy ogonie) - 100 cm. |
Robi wrażenie wielkością, ale jest ociężała i podczas holu ruchliwością przypomina worek cementu. Bez problemu daje się podebrać. Kiedy ją mierzę i fotografuję wypływa z niej całkowicie dojrzała ikra, której zostawia sporo w łódce na pamiątkę. Jest absolutnie tuż przed samym tarłem, albo i w trakcie tarła. Czarny scenariusz znalazł właśnie potwierdzenie. Zrozumiałem, czemu nic nie mogę złapać... Wypuściłem rodzącą mamuśkę najdelikatniej jak umiałem, i zabrałem się stamtąd cichutko z poczuciem winy (nieprzesadnym, ale jednak), że łowiłem na tarlisku.
Byłem już na trasie powrotnej do domu i zatrzymałem się jeszcze raz, czy dwa, ale łowiłem bez przekonania i oczywiście bezskutecznie. Łowię w szkierach już blisko 20 lat, ale tak złego początku jeszcze nie miałem.
Wczoraj się rozpakowywałem i byłem zmęczony podróżą, więc wpis do dziennika zrobiłem króciutki. Za to dzisiaj mam znacznie więcej czasu...
Temperatura wody: 9,5 stopnia
Jesień
Czwartek, 10
Budzik miałem nastawiony na 6:00, ale kiedy zadzwonił było jeszcze całkiem ciemno. Uznałem wstawanie za przesadę, przymknąłem oczy na chwilę i obudziłem się o 7:30. Teraz było już całkiem jasno. Nawet słoneczko przeświecało przez chmury. Zebrałem się dosyć szybko (jak na mnie) i o 10:00 byłem na wodzie.
Pierwsze, co się okazało, to to, że sobie nie pofilmuję. Nowe uchwyty do kamer się nie nadają. Drifta w ogóle nie mogłem zamocować - nie wziąłem stosownej końcówki. Hero dała się zamocować, ale na sztywno, bez możliwości obracania. Jeden kłopot z głowy. Nawiasem mówiąc, wpisuje się to w moją ostatnią sklerozowatość. Trzeba było zrobić próbę na sucho. Daleko do łódki nie miałem...
No, ale do szczupaków. Tego dnia pogoda się zmieniała i nie żerowały zbyt dobrze. Wyjaśniło się wczorajsze popołudniowe szczupacze szaleństwo - ostro żerowały przed zmianą pogody. Dzisiaj było trochę gorzej. Przez cały dzień intensywnego łowienia złowiłem tylko 10 sztuk średniej wielkości - 60-75 cm. Pierwsze 2 przy trzcinach naprzeciw kamienia. Następne dwa na Bindudze. Pięć w Zatoce Zacisznej i okolicy. Dwa pod trzcinami po drugiej stronie.
Sprawdziłem doświadczalnie, że jednak wygląd i kolor much ma znaczenie przy kiepsko żerujących rybach. Dzisiaj preferują muchy typu Deceiver albo Flatwing, ewentualnie Clouser. Smukła sylwetka, niezbyt duże. Kolory jasne. Biały z żółtym, albo z seledynowym - 'Ain't no use if it's not chartreuse’, jak mawiali starożytni Amerykanie. No i prowadzić je trzeba było wolniej i głębiej. To chyba generalna zasada przy mało aktywnych rybach.
Ogólnie dzień pogodowo nieciekawy. Deszcz zaczął padać o 13 i nie przestał do wieczora. Nie był zbyt silny, ale za to uporczywy. No i ochłodziło się - 11 stopni. Temperatura wody -12.
Łódka z nową śrubą sprawuje się dobrze. Trochę długo wchodzi w ślizg. Ale jak już wejdzie, to jedzie dobrze. Szybkość podróżna 36 km/h, przy obrotach 4200. Pali wtedy 4,4 km/l. Sporo lepiej niż z poprzednią śrubą.
Doszedłem do ładu z silnikiem elektrycznym. Działa bez zarzutu z nożnym sterowaniem. Okazało się, że nie można go przekręcać. To znaczy musi być w określonym położeniu. Dzisiaj to skumałem. Obróciłem go o 360 stopni ccw, przełożyłem kabel i działa. To duża wygoda. Bardzo się cieszę. Bo mam sprawny silnik elektryczny, który się na prawdę przydaje. A po drugie, zadowolony jestem, że odgadłem przyczynę jego złego zachowania. Teraz tylko nauczyć się nożnego sterowania metodą bezwzrokową.
Pierwsze, co się okazało, to to, że sobie nie pofilmuję. Nowe uchwyty do kamer się nie nadają. Drifta w ogóle nie mogłem zamocować - nie wziąłem stosownej końcówki. Hero dała się zamocować, ale na sztywno, bez możliwości obracania. Jeden kłopot z głowy. Nawiasem mówiąc, wpisuje się to w moją ostatnią sklerozowatość. Trzeba było zrobić próbę na sucho. Daleko do łódki nie miałem...
No, ale do szczupaków. Tego dnia pogoda się zmieniała i nie żerowały zbyt dobrze. Wyjaśniło się wczorajsze popołudniowe szczupacze szaleństwo - ostro żerowały przed zmianą pogody. Dzisiaj było trochę gorzej. Przez cały dzień intensywnego łowienia złowiłem tylko 10 sztuk średniej wielkości - 60-75 cm. Pierwsze 2 przy trzcinach naprzeciw kamienia. Następne dwa na Bindudze. Pięć w Zatoce Zacisznej i okolicy. Dwa pod trzcinami po drugiej stronie.
Typowy szczupak szkierowy |
Ogólnie dzień pogodowo nieciekawy. Deszcz zaczął padać o 13 i nie przestał do wieczora. Nie był zbyt silny, ale za to uporczywy. No i ochłodziło się - 11 stopni. Temperatura wody -12.
Łódka z nową śrubą sprawuje się dobrze. Trochę długo wchodzi w ślizg. Ale jak już wejdzie, to jedzie dobrze. Szybkość podróżna 36 km/h, przy obrotach 4200. Pali wtedy 4,4 km/l. Sporo lepiej niż z poprzednią śrubą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz